Dzięki entuzjamowi Tomka Janiaka Niebrzydkiego zjechaliśmy się na Małe Morze, by zakończyć zawodniczy sezon 2011. Więcej historii tego spontanu oraz szczegółowe relacje, sprawozdania tutaj: http://www.kiteforum.pl/forum/viewtopic.php?f=1&t=42979
Film: http://vimeo.com/32866545
oraz cremonia zamknięcia sezonu: http://www.youtube.com/watch?v=bfhYwsNi2jA&feature=feedu
Natomiast Andrzej Fal przygotował relację jakiej jeszcze nie było na stronie PSKite.
Andrzejkowy Kite Cup 2011
W ostatnią sobotę listopada,
zjechali się z nad morza i Tatr,
tacy, którym bliska jest przygoda,
jesienny szkwał i sztormowy wiatr.
10 wspaniałych na Małym Morzu,
/w tym dwóch solenizantów/,
podpisało obecność w powietrzu
latawcami w porywach 9 metrów.
Mistrz kitesurfingu zorganizował,
HIT - REGATY na koniec sezonu.
Niebrzydkie nagrody przygotował,
walka z wiatrem była bez pardonu.
Skippers Meeting o jedenastej,
pierwszy start w samo południe,
czas ustawiony jak najdokładniej,
to nic, że pogoda trąci grudniem.
Ostatni liść z drzewa opadł...
i ruszyła procedura do startu,
zamiast sygnału poczułem grad,
zrozumiałem, że nie ma żartów.
Latawiec nagle wygięło w pół,
głowy zabolały od kuksańców,
szarpało nami w górę i w dół,
jednak nikt nie zrobił falstartu.
Gdy ruszył peleton po wodzie,
zatoka nagle się zagotowała,
ołów na niebie puścił słońce,
komisja każdego zanotowała.
Max cisną prawym halsem,
Domino wcale nie ustępował,
Adaś teraz nie był prezesem,
Collins na zwrotach przytapiał.
Solenizanci kontrolowali stawkę,
momentami większą niż życie,
8 w skali B. dawało huśtawkę,
resztę dopełniły igły w wodzie.
I dzida na fabrycznej desce RRD,
a za mną Japa ostro manewruje,
znowu windsurfing w poprzek tnie,
mijam o włos, na górną boję celuję.
Zawijam się za drugim razem,
idzie szkwał, ściskam pośladki,
teraz trasa w dół, śledź gazem,
niestety zaliczam dwie wpadki.
Jakaś ciepła myśl by się zdała,
wszystkie organy przykurczone,
znów za kaptur woda się wlała,
wszystko mi jedno, czy utonę!
Tyle samo stopni Beauforta,
temperatury wody i powietrza,
wyglądam niczym kosmonauta,
ledwie widać buźkę i nozdrza.
Depower na maxa zaciągnięty,
wyrwało mnie na kilka metrów,
spinam się i 6 mijam linię mety,
w życiu nie miałem takich lotów.
Kolega Marek robił za renifera
z przypiętą do czapki kamerą,
nie było wypadków, lecz afera,
co rusz z windsurfingów chmarą.
Razem płynęło 30 jednostek,
połowa, to ludzie w szelkach,
ale sędzia i kapitański mostek,
nie utonął w protestów gestach.
Organizator ładnie się zachował,
w każdym wyścigu nas deklasował,
jednakże siebie nie sklasyfikował,
dał szansę każdemu, kto wystartował.
Impreza była pod ścisłym patronatem,
Polskiego Stowarzyszenia Kitesurfingu.
Kreatywna wymiana zdań z prezesem,
poszła nieco w stronę lobbingu.
Nagrody ABC i medale rozdane,
Max przytulił puchar do zdjęcia,
twarze czerwone ale roześmiane,
dla kajciarza to pełnia szczęścia.
Trener SKŻ wspomógł kolegów,
super Romek wzruszył się do łez,
promował nie tylko debiutantów,
prócz talonów ufundował trapez.
Podsumowanie było u "Chłopa".
Przy gorącej strawie - obrady;
Adam wrócił do roli prezesa i
dla polskiego kita przyszły rady.
Były wieści z Europy i ze świata,
dojechaliśmy, aż do Olimpiady,
lecz już nikt nie polata do lata,
Adaś zamknął sezon dla zasady.
Niebrzydko wypadły zawody,
Niebrzydko spisał się Tomek,
Niebrzydkie były też dowody,
żebyśmy rozgrywali je, co rok.
Nazwę już mamy gotową,
Andrzejkowy Kite Cup...
Na zabawę andrzejkową,
zamiast woskiem, wodą.
Teraz zdałaby się pointa,
a więc biorę się do roboty,
dla jednego to reprymenda,
dla drugiego wyraz tęsknoty.
Życia nie mierzy ilość oddechów,
sławy, ani też wosku na włosach,
jedynie ilość takich momentów,
które zapierają dech w piersiach.
Eh... zmiana dech
Aloha
Andrzej Fal
Gdańsk, 27. 11. 2011r. Niedziela, godz. 02.33
(po powrocie z nocnej zmiany kajciarza na Monciaku)
Filmik z ceremonii zamknięcia sezonu 2011:
http://www.youtube.com/watch?v=bfhYwsNi2jA&feature=player_embedded
« poprzednia | następna » |
---|