Relacja Mateusza Derlety z treningu KiteTeamu w Brazyli::
Gdzie zakończyć idealne wakacje? Odpowiedź dla mnie i Łukasza Maciejewakiego była jasna - Brazylia, a dokładniej Cumbuco. Już po tygodniu dołączył do nas Marek Jr Rowiński i KiteTeam był w komplecie.
Po blisko dwóch miesiącach spędzonych pod namiotem na Prasonisi mieszkanie w pokoju, który ktoś jeszcze od czasu do czasu sprząta była naprawdę wspaniałą odmianą. Co więcej nie musieliśmy już sobie sami gotować! Tradycyjne brazylijskie śniadania składające się z jajecznicy, bułek z szynką i serem nie były może czymś niesamowitym, ale w porównaniu do tego co udawało nam się przygotować na Rodos, były naprawdę wyśmienite. Nie można też zapominać o nieodłącznym fragmencie śniadania w Brazylii, czyli dużej ilości owoców i naturalnych soków. Kolacje to już naprawdę czysta poezja - steki, ryby, krewetki, homary. Wszystko zawsze idealnie przygotowane. Ale dosyć już o jedzeniu, przecież nie dla niego spędziliśmy 10 długich godzin w niewygodnym samolocie.
Ze względu na pewne drobne ograniczenia w naszym ogromnym budżecie, zdecydowaliśmy się na codzienny trening race na naszych nowych rejsowych deseczkach. 10 minutowy downwind z Cumbuco do Cauipe na najnowszym modelu rejs-deski z czterema finami stealth mode (Xenon Laluz 132) był najważniejszym fragmentem dnia.
Zawsze byłem rozczarowany, gdy dopływałem na Cauipe i musiałem znowu zacząć uprawiać ten nudny freestyle. No ale cóż, życie to nie bajka i w związku z tym resztę dnia spędzaliśmy na bezsensownym skakaniu w jakiejś małej kałuży. Efekty możecie zobaczyć na naszym filmie. Nie zdecydowaliśmy się na wykorzystanie materiału z naszych rejsowych wyczynów, gdyż mógłby być zbyt wielkim szokiem.
Zszokował mnie natomiast poziom freestylu prezentowany przez dwóch lokalnych mistrzów i z wielkim zainteresowaniem śledziłem wyniki PKRA odbywającej się w tym czasie. Niestety Madson w pojedynczej szybko trafił na Youriego i decyzją 3:2 przegrał, aby potem w podwójnej eliminacji wygrać chyba 5 heatów z rzędu i dojść do 3 miejsca. Według mnie gdyby zawody odbywały się na Cauipe nikt z riderów PKRA, nie mógłby się równać z dwójką brazylijskich wymiataczy. My również staraliśmy się trzymać poziom godny freestylowej mekki i nie ma co ukrywać, że Mareczkowi wychodziło to najlepiej. Front moby do blinda i back moby do wrapped to standard. Mi udało się zlądować blind judge do blinda, ale Mareczek wszystkich nas zaskoczył bardzo dobrymi próbami sbend passów do blinda, ponad to kgb do blinda też mu ładnie wchodziło.
Na Cauipe podstawą naszego wyżywienia były banany, które dzielnie razem z nami uczestniczyły w rejs-treningach z Cumbuco do Cauipe, a dobrymi dodatkami były kanapeczki od Dziadka i kezio (grillowany ser).
Brazylijskie życie nocne pewnie jakieś tam jest, ale my za bardzo w nim nie uczestniczyliśmy. Zwykle byliśmy już zbyt zmęczeni pływaniem i po jedzeniu szybko wracaliśmy do naszej pousady, która mogłaby być zdecydowanie bliżej centrum. Z jednej imprezy na której byliśmy najlepiej zapamiętałem prawie dwu metrową blondynkę i jej koleżanki, które jedyne co łączyło z płcią piękną to damskie ubrania.
Niestety nasze wakacje się skończyły. Teraz studia i zapomnimy o tych wspaniałych czterech miesiącach. Jedyną rzeczą, która na pewno będzie nam przypominać lepsze czasy będą newsy wrzucane przez Mareczka, który pomimo rozpoczęcia roku akademickiego zostaje jeszcze dłuuugo w kitesurfingowym raju.
Jak zwykle zapraszamy was do odwiedzenia naszej facebook'owej strony Kiteteamu.
A tych którzy nie korzystają z facebook'a na nasz blog www.kiteteam.pl
Znajdziecie tam więcej krótkich filmików i dalsze update'y Mareczka z wietrznej Brazylii.
I na koniec dwa filmy:
Autor tekstu: Mateusz Derleta
« poprzednia | następna » |
---|