Polskie Stowarzyszenie Kiteboardingu

  • Zwiększ rozmiar czcionki
  • Domyślny  rozmiar czcionki
  • Zmniejsz rozmiar czcionki
Start Zawody Relacje Regaty o Błękitną Wstęgę Zatoki Gdańskiej 2010

Regaty o Błękitną Wstęgę Zatoki Gdańskiej 2010

Drukuj PDF

Korzystając z uprzejmości i weny twórczej rewskiego localesa Janusza Korchowa, publikujemy jego relację z imprezy ogólnożeglarskiej pod nazwą Regaty o Błękitną Wstęgę Zatoki Gdańskiej 2010:

Chciałem słów kilka skrobnąć na powyższy temat mając  na uwadze fakt iż ktoś z naszych może chciałby w takowych regatach w przyszłości wystąpić i może skorzystać z moich spostrzeżeń.

Do regat zgłosiłem się wypełniając formularz z neta –http://www.googoo.pl/blekitnawstega/ , dzień po formalnym ogłoszeniu ostatniego dnia zgłoszeń i zastałem zrejestrowany na 75-tym miejscu http://ykstal.org.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=278&Itemid=92.

 

panorama

Jak się okazało przedłużono ten termin o kilka dni jeszcze, tak że ilość zgłoszonych załóg osiągnęła pod koniec równą stówkę.  Po dokonaniu tej formalności należało się zgłosić do biura regat organizowanych przez Yacht Klub Stal Gdynia w celu okazania ubezpieczenia jednostki jak i siebie. Co do mnie to pokazałem aktualne ubezpieczenie OC osoby fizycznej w życiu prywatnym, opłaciłem wpisowe 50 zł i dostałem firmową klubową siateczkę  z katalogami reklamowymi czasopism żeglarskich i reklamówkami Trójmiasta. Niestety firmowych koszulek już pod koniec zapisów nie starczyło – w końcu to regaty kto pierwszy ten lepszy. Należy jeszcze wspomnieć o dużym tłoku podczas zapisów na dwie godziny przed startem i dość gorączkowej atmosferze w biurze regat. Dla żeglarzy jesteśmy jako kajciarze tak egzotyczni ,że Pani zajmująca się zapisami po usłyszeniu ,że startuję na latawcu chciała zapisać „latawiec” jako nazwę jachtu. W uszach pozostał  mi też komentarz innej Pani (zdaje się z komisji sędziowskiej) udzielającej zawodnikom kompetentnych odpowiedzi w sprawie regat – otóż gdy dowiedziała się ,że jestem kajciarzem (zresztą jedynym startującym, czyli po opłaceniu wpisowego) to powiedziała donośnym głosem: „.. no niech Pan tylko uważa bo Pana rozjadą na starcie albo jeszcze zabiją, dobrze że się Pan tu nam pokazał  to przynajmniej będziemy wiedzieli jak Pan wygląda …” ( a w domyśle to na pewno żeby rozpoznać zwłoki).  Po tym krzepiącym komentarzu zaznajomiłem się jeszcze z tablicą ogłoszeń, na której nie było żadnych rewelacji z ostatniej chwili i „pełen zapału” wziąłem się do roboty.

Teraz nieco o panujących warunkach. Słonko świeciło pięknie, temperatura powietrza w granicach 12C , wody też tym samym zakresie. Wiatr wiał z S-SE o sile 2-3B był prawie równoległy do brzegu. Trasa regat : start Gdynia, dalej dwie boje kursowe 300 i 500 m od molo w Sopocie, dalej okrążenie boi kursowej w Gdańsku i z powrotem na metę przez Sopot do Gdyni. Razem licząc w linii prostej około 30 km w tym połowa równo pod wiatr. Przy średniej prędkości własnej kalkulowanej przy 3B na 15-20 km/h trasa pod wiatr wydłużała się do 30 km a powrotna też powinna być pokonywana baksztagami tak więc razem liczyłem na około 50 km trasy czyli w granicach 3 h rejsu-to dużo.

Start był przewidziany na godzinę 11-tą, a że komisja regatowa pragnęła tego czasu przestrzegać, więc już o 10-tej udaliśmy się z synem na miejską plażę gdzie przebrałem się i zaraz stawiałem latawiec.latawiec Sprzęt jaki wybrałem do tych regat to latawiec Flysurfer Speed 3 o pow.21 m2 ,deska North Race 2010. Latawiec postawiłem bez problemów jednakże dało się zauważyć, że nie miał dobrego ciągu. Wiatr na oko wyglądał mi na zupełnie wystarczający do pływania ale gdy się starałem wypłynąć, nic z tego nie wychodziło. Po paru próbach wyjścia na wodę … nie dopłynąłem nawet do basenu jachtowego. Jeśli nawet udało mi się wystartować to już po 20 metrach deska tonęła i moczyłem jak to uroczo ujęła pewna kolejna Pani z przepływającej tuż motorówki - dupę. Na moją odpowiedź dotyczącą tego czym powinna się sama lepiej zająć nie musiała długo czekać , ale nie zmieniało to faktu ,że nie dało się płynąć. Próbowałem jeszcze trochę odczekać na zmianę warunków ale okno startowe zostało ograniczone do pół godziny po oficjalnym sygnale startu i nic w warunkach wiatrowych się nie zmieniło. Niektórzy na windsurfingu też startujący z plaży mieli podobne problemy, jednakże ich wypornościowe deski pozwalały na swobodne stanie na wodzie i powolne przesuwanie się do przodu. Im dalej od brzegu tym zdecydowanie lepiej wiało i cały pic polegał na odejściu od brzegu a ja byłem do niego jak przyklejony.  W Gdyni z plaży startowałem po raz pierwszy w życiu i stwierdzam ,że warunki tu panujące są nieco mylące. Wiatr równoległy do brzegu jakoś tu faluje i nie miał wystarczającej mocy do startu deski. Odnosiłem wrażenie ,że pobliska Kamienna Góra jak i klify powodują odmienne zachowanie się wiatru.  O 10 – tej wiatromierz wskazywał max 3,7 knota choć po wodzie wyglądało więcej, później nieco podskoczyło powyżej 5 węzełków ale i tak było niewystarczająco. W taki oto sposób zakończyłem regaty w których nie przekroczyłem nawet linii startu.regaty

Teraz kilka uwag którymi chce podzielić się z kolegami, odnośnie sytuacji mogących  zaistnieć w skrajnych przypadkach a zwłaszcza w momencie gdy sto jednostek naraz przekracza linię startu:

1.       Trzeba koniecznie brać pod uwagę fakt że żeglarze zwłaszcza z większych jednostek mają bardzo nikłe pojęcie o kajciarzach i właściwościach ich sprzętu. Jestem przekonany iż w warunkach brzegowych wiatru gdy jest możliwość upadnięcia latawca na wodę duża jednostka przejedzie się po linkach latawca a gdy nas pociągnie to można swobodnie odśpiewać  „we are living in yellow submarine”.

2.      W warunkach gdy jesteśmy nieco przeżaglowani, płynąc w bardzo bliskiej odległości i równolegle z innym jachtem po jego nawietrznej, może nas wynosić z wody i nie jesteśmy w stanie utrzymać kursu. Może dojść wtedy do kolizji a kajciarz będzie jak gdyby miał tendencję do wskoczenia na inną jednostkę. Jacht podczas podmuchu bowiem stara się zwykle wyostrzyć a że ma stały kontakt z wodą nie znosi go tak mocno jak nas.

3.      Gdy w tych samych warunkach jak w punkcie 2 gdy jesteśmy po jego zawietrznej podczas podmuchu jego żagle pochylają się w stronę naszego latawca zaś kajciarz chce wtedy postawić latawiec w zenit pragnąc zmniejszyć siłę pociągową. Wtedy może nas chwycić olinowaniem za latawiec.

4.      Startując w tłoku z jachtami przy słabym wietrze istnieje też duża możliwość zaplątania się latawca w ich olinowanie. Nie ma tu wtedy mowy o wachlowaniu latawcem bo złapiemy kogoś na lasso. Większe jednostki mają maszty wysokości 20-30m a to już jak pływające slupy na trasie regat.

5.      Ubezpieczenie regat jadące obok na motorówkach nie jest wyszkolone by fachowo pomóc kajciarzowi w przypadku np. niemożności podniesienia latawca z wody (zwłaszcza komórkowca).

6.      Małe jednostki są dużo zwrotniejsze a w przypadku szybkiego zwrotu na prawy hals i możliwej kolizji z dużą jednostką jest bardzo wątpliwe wyegzekwowanie prawa drogi.

7.      Podczas regat wiatr był równoległy do brzegu a boja zwrotna w Gdańsku oddalona od plaży około 1,5 km tak więc w przypadku spadnięcia latawca i braku możliwości jego podniesienia z wody można by bardzo lub nawet za długo dryfować.

8.      Długość rasy regat była typowo przygotowana pod żeglarzy którzy mają pod sobą kawałek pokładu (czasami nawet zabudowanego) na którym mogą odpocząć, zaś dla nas te kilkadziesiąt kilometrów to prawdziwy hard-core.

9.      Nie wydzielono na plaży miejsca dla startu i lądowania latawców tak więc nie mieliśmy nawet swojej mariny dla złożenia ciuchów nie mówiąc już o bezpieczeństwie gapiów z plaży.

Podsumowując to pomimo faktu niewystartowania w regatach było to pouczające doświadczenie, bowiem zmusiło mnie do przemyślenia sobie rzeczy i sytuacji dotąd nieanalizowanych czego i szanownym kolegom życzę.

Wyniki regat jak i oficjalny do nich komentarz organizatora można zobaczyć pod następującym linkiem: http://ykstal.org.pl/index.php?option=com_content&task=blogcategory&id=25&Itemid=92

p.s.  Zaraz po regatach pojechałem do Rewy gdzie ten sam latawiec okazał się w zupełności wystarczający do całkiem przyzwoitych skoków i spędziłem dalej wspaniały dzień na wodzie.

Zdjęcia w tekście autorstwa  - Marysi K. i Michała K.

 

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować.