Kitesurfingowy racing pojawił się w Polsce po raz pierwszy w 2008. Początki były mało obiecujące mimo tego, że Łukasz Ceran i duet Andrzej i Błażej Ożógowie dwoili i troili się, aby rozpropagować tą konkurencję. Minęły 3 lata i wygląda na to, że racing rośnie w siłę nie tylko na świecie. Co lepsze wszystko wskazuje na to, że racing będzie się dalej rozwijał, bo sponsorzy chętniej sypią gotówką widząc jego potencjał. W Polsce zawody racing mają już stały kalendarz, w którym będziemy mieli razem 7 imprez - 6 zaliczanych do Pucharu Polski Racing 2011 oraz Mistrzostwa Polski w Międzyzdrojach. Całkowita pula nagród 80.000PLN – nieźle, co?
W zeszłym roku WSZYSTKIE imprezy KS w Polsce miały pulę finansową mniejszą niż 50tys PLN. W 2010 mieliśmy finał Pucharu Europy w Świnoujściu z udziałem całej europejskiej czołówki włącznie z mistrzem świata Bruno Sroką. Również 2011 przejdzie do historii z powodu debiutu zawodów kitesurfingowych rangi pucharu świata. Tego u nas jeszcze nie grali :)
Musze przyznać, że już dawno nie było tylu dobrych fluidów w polskim środowisku zawodniczym. Ostatnie wyczyny chłopaków w PKRA wzbudziły miłą „spodziankę” i pokazują jak mocna może być w przyszłości polska ekipa.
No dobra – do rzeczy. Ja tu gadu gadu o zawodach, przyszłości a tak naprawdę nie będzie zawodów bez zawodników, zawodników bez sponsorów i sponsorów bez sukcesów. Podstawą wszystkiego dobrego co może dalej się wydarzyć jesteś Ty! Skoro otworzyłeś ten wątek to znaczy, że coś interesuje Cię w racingu. Właśnie dla takich ludzi chciałbym poświęcić parę godzin i wyklepać odpowiedzi na pytania jakie dostaję w prywatnych wiadomościach – doszło do tego czego się obawiałem czyli wujek BraCuru radzi.
Muszę przyznać się do jednego: jestem w czepku urodzony. Mam nieprawdopodobną przyjemność poznawać i pływać z naszymi gwiazdami. To co przeżyłem z nimi podczas ostatniego sezonu na wspólnych treningach, wyjazdach i zawodach wykracza poza kręgi mojej wyobraźni. Jestem wdzięczny Japie, Niebrzydkiemu, Księciu i Błaszce za to, że dzielą się swoimi doświadczeniami. Nie sposób mi się im odwdzięczyć, więc pomyślałem sobie, że może zachęcę swoimi bazgrołami paru kajciarzy do startów w zawodach i w ten sposób dołożę małą cegiełkę do rozwoju tej dyscypliny.
Wykorzystałem pytania jakie dostałem na priv i takie które sam sobie zadałem. Jak macie ich więcej to walcie śmiało. Oczywiście moje odpowiedzi mogą być nie do końca fachowe ale mimo tego liczę, że pomogą paru to czytającym.
Kogo interesuje dalsza dyskusja po opublikowaniu tego tekstu na kiteforum.pl proszę kliknij tutaj:
http://www.kiteforum.pl/forum/viewtopic.php?f=1&t=35713
Co jest takiego interesującego w racingu? To musi być nudne – pływać lewo-prawo.
Patrząc na kajciarza race i freestyle trenujących razem na wodzie pierwsze wrażenie jest oczywiste: rejsiarz musi pływać za karę. Po drugim zerknięciu okazuje się że rejsiarz spędza 3 razy więcej czasu na wodzie i nadal pływa lewo-prawo. O co chodzi?
Albo gościu dostał dożywocie robót wodnych albo coś w tym musi być. Może jest tak zakręcony faktem, że przy 8 węzłach zaiwania 30km/h a w tym samym czasie tłintipiarze zalewają smutki na brzegu popijając czwarte piwo. Jednak po paru takich sesjach na tym samym spocie dochodzi się do wniosku, że .... piwo jest smaczniejsze. Więc skąd się bierze coraz więcej takich desperatów i jaki jest ich sekret?
Samotne pływanie nabiera prawdziwego smaku jak ma się konkretny cel – czyli rywalizacja w wyścigach. Każda sesja traktowana jest jak trening i nie widzę opcji, aby to mogło się znudzić. W technice jazdy jest tona rzeczy do opanowania i nadal do odkrycia. O testach sprzętu nawet nie wspominam.
Zobaczcie na złomiarzy – niektórzy mają juz 30 lat stażu na wszelkiej maści deskach windusrfingowych a połowa z nich nie ma opanowanej dobrze rufy! Mimo tego nie rzucili WS i nadal im się to bardziej podoba niż KS. Czy oni swoje hobby określają jako nudne zajęcie?
Po zrozumieniu istoty pływania race pojawiają się dwa słowa, które wyjaśniają praktycznie wszystko: prosta i sprawiedliwa rywalizacja. Kto pierwszy ten lepszy. Nie ma tutaj krzywdzących ocen sędziów według kryteriów widzi-mi-się, lubię-nie lubię gościa lub co gorsza podyktowanymi prykazami sponsora. Niestety nigdy tego elementu sędziowania freestyle sie nie wykluczy.
Na koniec najważniejsze. Zastanawialiście się ile godzin rocznie spędzacie pływając? Niech będzie 100 godzin na wodzie z czego połowa to w marnych warunkach. Drugie tyle spędziliście na falstartach prognozowych – grzejecie przez pół Polski, aby zjeść zapiekankę we Władku.
Nie daj Boże, że ktoś jest hardkorowcem i pływa tylko wave w Polsce. Ile dni w sezonie ma na wave? 20? A ile takich idealnych? 5-10?
No i teraz fundamentalne pytanko: a jak to jest z racingiem? Powiedziałbym, że w sezonie można mieć również 100, ale dni a nie godzin!!! z czego 80 w idealnych warunkach – przecież wystarczy 8-10kts i płaska woda – a tego w Polsce mamy najwięcej. A jak wypadają te dni nieidealne na racing, wówczas mamy te idealne na wave – czyż nie? Ja pływam race w 80% i wave i 20%
Dodać jeszcze warto, że racing otwiera drzwi do świata zawodów dla kajciarzy, którzy nigdy do tej pory nawet nie pomyśleliby o jechaniu na zawody. Ilu waszych znajomych uprawiających KS ma ambicje rywalizacji freestyle? Niech zgadnę – 1 na 100. Poziom tej konkurencji został tak wywindowany, że zawody stały się hermetyczne i w efekcie co roku notujemy spadek ilości uczestników. Ford Kite Cup 2010, podczas 4 edycji, zanotował raptem tylko 30 facetów z czego nawet nie połowa wystartowała we wszystkich edycjach. Wśród kobiet było jeszcze gorzej: 5 dziewczyn z czego tylko jedna wzięła udział we wszystkich edycjach. Piękne w racingu jest to, że bez względu na twoje umiejętności możesz bez żadnych przeszkód spróbować swoich sił w zawodach. Wg mnie 100% kajciarzy bez względu na wiek, płeć, umiejętności może już jutro startować w zawodach race. We freestylu nie jest tak kolorowo.
W ciągu ostatnich dni dostałem wiadomości od stawiających pierwsze kroki – chciałbym je zacytować:
Możliwości jakie otwiera Race są niesamowite. Wiatromierz w Pucku pokazuje około 10 węzłów. Jeszcze niedawno wkurzałbym się dlaczego tak mało, a teraz wiem, że śmiało mogę jechać i naprawdę dobrze popływać Także dziś ciąg dalszy ćwiczeń.
Piersze 1.5h race'u mam za sobą, krótko mówiąc było SUPER Jestem mega zajarany, szczególnie, że dziś wiało naprawdę niewiele na MM nikogo, a ja na Hydrze 14m miałem naprawdę dobrze. Oczywiście to co działo się ze mną ciężko nazwać pływaniem Myślę, że niektórych figur, które wykonałem podczas ujeżdżania tej deski nie powstydziłby się niejeden finalista You Can Dance Dużo gleb i dość mokro (okazało się że mój suchar jest tak naprawdę "półsucharem" ), ale było zajebiście.
Dzięki bardzo za zajawkę z Race. Jutro jadę dalej ćwiczyć.
Właśnie zjechałem do domciu z Helu. Pierwsza jazda zaliczona. Powiem tylko jedno: ja pi.....e, takiego ognia nie miałem pod nogami od czasu jazdy na formule. Problem na razie jest jak się zapakować w tylnego strapa. No ale to chyba czas rozwiąże - na WS było podobnie.
Jaką deskę kupić na początek?
Trochę to skomplikowane ze względu na transformacje w zawodach. W tym roku startuje się na byle czym a za rok na ściśle określonych deskach. To oznacza, że za rok nie będzie można startować na customach i deskach niezarejestrowanych w IKA. Jeszcze sporo jest takiego customowego towaru na rynku. Plusem desek custom jest fakt, że z każdym dniem ceny lecą na twarz, bo za 8 miesięcy na zawodach będą one psu na budę. Także polecam takie customy dla oszczędnych i bardzo, bardzo zawziętych. Będą oni potrzebowali samozaparcia do opanowania tych desek (uwaga - można się łatwo zrazić).
Dla mniej oszczędnych i chcących zrobić szybsze postępy polecam deski produkcyjne z 2010. Dla zamożnych - to samo co wyżej – szybko się nauczycie, sprzedacie deskę za rok i wyposażycie się w model 2012. Kupowanie desek 2011 dla świeżaka to raczej szybki krok do obrzydzenia sobie racingu.
Generalnie optymalna deska dla amatorów chcących opanować racing i zadebiutować w zawodach to model węższy niż 55-60cm – polecam od razu cztery strapy .
Kupić używkę czy nówkę?
Odradzałbym kupowania nowych desek wyczynowych 2011. Są bardzo drogie, trudne i przeznaczone dla zaawansowanych. To jak z nauką na nartach – nie wstawicie żony robiącej pierwsze kroki w super sztywne buty i narty slalomowe za 1500€. Po 30 minutach powie, że jednak woli okulary Bulgari za jedyne 500€. W ten sposób wydacie razem 2000€ na dwa szkiełka przeplatane drutem ze szklanym diamencikiem dla żony a nowa boazeria pójdzie się .....
Polecam nówki z 2010 – może jeszcze ktoś ma na wysprzedaży. Deski te można jeszcze określić jako przyjazne dla amatora.
Kupując używkę zwracajcie uwagę na:
- czy ma 4 strapy,
- czy ma cywilizowaną skrzynkę stateczników,
- czy waga jest podobna do oryginału, jeśli ma więcej niż 0,3kg bierze wodę – byłbym bardzo ostrożny.
- uszkodzenia mniejsze nie są elementem dyskwalifikującym kupno,
Kupując customa – zacznijcie od zważenia deski – jeśli ma więcej niż 10kg bez strapów i finów – nie polecałbym. Bierze wodę lub jest topornie ciężka a to oznacza zamykanie ogona w zawodach.
Gdzie mogę zapoznać się z obowiązującymi przepisami?
Tutaj: http://pskite.pl/index.php/zawody/przepisy.html
PS. Przepisy Regatowe pojawią się lada dzień.
Na ich przetłumaczenie potrzebowałem 2 miesięcy.
Tymczasem wersję angielską można znaleźć na stronie ISAF:
http://www.sailing.org/documents/racing-rules.php
oraz najnowszy dodatek kiteboardingowy:
http://www.sailing.org/tools/documents/APPENDIXBBJanuary2011-[9853].pdf
Napisanie pozostałych dokumentów zajęło mi kolejny miesiąc przed laptopem po 5-8 godzin dziennie – to był mroczny rozdział mego życia...
Jakie i gdzie są najlepsze warunki do nauki?
W sumie wszystkie byleby nie wiało powyżej 25kts na morzu. Na początku nie szarżujcie z przeżaglowanymi latawcami. Jeden głupi błąd i można być cerowanym przez chirurga.
W Polsce warunki mamy fajne jak puszczą lody. Z drugiej strony jak woda skuta lodem to żaden problem robić racing na SB. Generalnie pływać da się wszędzie, jednakże trzymajcie się z dala od gości na twintipach. Szczególnie chodzi o Hel. Jak wieje powyżej 10kts to robi się tłoczno – lepiej dla wszystkich jak będziecie trzymać się z dala od brzegu. Na pewno nie potrzebujecie takiego audytorium jak fristajlerzy. Na Zatoce uważajcie na bardzo płytką wodę. Stateczniki zaczynają dochodzić już do 40cm. Także pływanie w wodzie po kolana to rosyjska ruletka z opcją brakującego jednego naboju.
Czy racing jest groźny dla zdrowia? Jakie zdarzają się kontuzje?
Zacznę od tego, że racing pozwala spędzić ze 3 razy więcej czasu na wodzie. Tym samym jesteśmy bardziej sprawni i wzmacniamy mięśnie całego ciała. Regularne pływanie robi cuda. Po 2 tygodniach codziennego pływania zrzuciłem 6kg i boję się szczerze ściskać komuś rękę – w moich żyłach popłynął roketfjul! Bary i motyle mi się poszerzyły a na brzuchu odkrywa mi sie ponownie kaloryfer – po tym sezonie dorównam mojemu synkowi. Oby tylko wiało.
Zdecydowanie jest mniej poważnych urazów od upadków – nie ma wstrząsów mózgu, pozrywanych ścięgien, wiązadeł czy dokonanych samobójstw z głupoty lub utraty kontroli nad latawcem podczas skoków.
Ja co roku miałem poważne kontuzje wliczając w to złamaną kość nogi, popękane łąkotki, ponaciągane do bólu więzadła, połamane dwukrotnie żebra – wszystko dokonane podczas kiteloopów. Z powodu tych kontuzji miałem co najmniej ze 4 miesiące zmarnowane na rehabilitację. A po 40-tce człowiek nie wylizuje się z ran jak kilkunastolatek. Szkoda mi czasu i pieniędzy na dalsze rehabilitacje.
Co jest najgroźniejsze w racingu? - trzeba liczyć się z precyzyjnymi cięciami chirurgicznymi wszystkich kończyn. Finy potrafią zrobić wiele złego. Uważajcie na początku, szczególnie w warunkach przeżeglowania i podczas zwrotów – jak deska się wykręci finami do góry to może zrobić się rzeźnia na wodzie. Przed upadkiem zróbcie wszystko, aby trzymać się z dala od deski. Polecam doposażyć apteczkę samochodową w opatrunki jałowe, bandaże i przyklejane szwy.
Poza tym można sobie powykręcać giry przy upadkach podczas dużych prędkości downwind. Koniecznie musicie mieć dopasowane strapy tak, aby stopa nie blokowała się. W przeciwnym razie możecie pozrywać więzadła. Ja wywaliłem oryginalne strapy Cabrinhy i skręciłem strapy wave, które okazały się wygodniejsze. Łatwiej wsuwa się w nie stopę i nie obcieram skóry pływając na bosaka.
Istnieje zwiększone ryzyko hipotermii i utonięcia.
Nie ma sensu tłuc w kwietniu 2 km w morze przy wietrze sideshore. Coś się stanie – dupa blada. W takich warunkach nie ma co sie oddalać więcej niż 500m – trzeba ćwiczyć szybkie zwroty na krótkich halsach, zamiast szukać optymalnej sylwetki na maratońskim halsie gdzieś pod Bornholmem lub Kaliningradem.
O pływaniu przy wietrze odpychającym w ogóle nie wspominam.
Trzeba mieć ze sobą naładowaną komórkę z wybranym ostatnim numerem do ratowników lub Telefonem do Przyjaciela. Coś pierdyknie - wystarczy tylko kliknąć w „wybierz ostatni numer” a nie grzebać w menu przez gruby aquapack. Nie zaszkodzi mieć małą racę. GPS też może być pomocny do określenia pozycji rozbitka.
Dla globtroterów polecam dodatkowo plecaczek z pojemnikiem na picie, batoniki.
Dla zawsze przezornych i ubezpieczonych – grubą polisę na życie, zalaminowaną kopię testamentu, paszport w aquapacku, trochę banknotów w każdej walucie krajów nadbałtyckich, ramkę ze zdjęciem ukochanej, prezerwatywę, pomadkę lub krem z filtrem UV, grzebyczek i lustereczko, latareczkę, świeże skarpetki, i cokolwiek jeszcze mądrego przypomni sobie życzliwa teściowa.
Wracając na ziemię a raczej do wody - trzeba zawsze liczyć się z przymusowym płynięciem wpław do brzegu, bardzo długim okresem przebywania w wodzie. Pływanie po horyzont bez pianki nawet w najbardziej upalne dni to niepotrzebne ryzyko.
Czy nauka jest trudna?
Zależy jaką masz deskę. Deski poniżej 55cm, oparte na dwóch statecznikach są bardzo przyjazne. Te szersze (szczególnie powyżej 60cm) są trudne do opanowania dla amatora i szczerze odradzam – zrazicie się natychmiast.
Do opanowania zwrotów na poziomie elementarnym potrzeba gdzieś około 20h na wodzie.
Aby opanować rufę na pełnym gwizdku – zajęło mi to cały sezon. Zwroty na wiatr robię skutecznie ale nie zawsze perfekcyjnie. Ważna rzecz – nie uczcie się podstaw na różnym sprzęcie. Strasznie to komplikuje początki. Każda deska pływa inaczej. Druga ważna rzecz – te same zwroty robi się inaczej na różnych rozmiarach latawców. Dziwnie brzmi ale to prawda.
Aha – deski 2010 wzwyż (tłuste, wyporne kadłuby) prowadzi sie na maksa na płasko – zero krawędziowania. Każde przytopienie krawędzi to zwiększenie powierzchni mokrej i dodatkowe opory. Spróbujecie rozpędzić się na połówce do prędkości światła i przytopcie delikatnie krawędź – jak ktoś nie pływał na WS pozna ból słowa KATAPA.
Deski z cienką krawędzią prowadzi się częściowo na krawędzi.
Czy potrzebuję dedykowane latawce?
Nie. Nie ma co popadać w szaleństwo. Tak naprawdę latawce są jakieś 387 lat wstecz w stosunku do postępu jakie zanotowały deski. Latawce do race dopiero za 3-5 lat zanotują podobny rozwój. Czekamy cierpliwie na rewolucje.
Zdycham ze śmiechu jak patrzę co zrobiła Cabrinha – od lat ładują nam do głów jaki to Crossbow super latawiec do ścigania się. Jego stabilność, zakres wiatrowy, moc, jakość materiałów nie ma sobie równych. A switchblade to taki frirajdowo-wake’owy latawiec dla hipisów i inaczej najaranych. Który z nich używał Douglas w Luderitz gdzie pobił barierę dźwięku?
Jak rodzaj latawców jest najlepszy?
Zapomnijcie o C-shapach. Każdy bow niestarszy niż 3 lata z najlepszym dołem i sporym zakresem będzie idealny do zawodów. Hybrydy i inne pochodne też mogą być ale nie dadzą tyle komfortu co typowy bow.
Lepiej żeby bowy o małym powierzchniach nie były za szybkie czyli np nie polecam Nomada 7m jak można mieć Crossbowa 7m. Te wave petardy są za szybkie i w warunkach 25kts+ wymagają ciągłej kontroli, która potrzebna jest do prowadzenia deski po mocnym czopie lub między falami.
Jakie rozmiary są optymalne?
Na początku 12 m wystarczy jako największy. Jednakże chcąc być skutecznym w zawodach trzeba mieć 15-17m. Tak naprawdę 70% czasu pływam na 16. Mam go juz tak opanowanego, że nawet przy wietrze dochodzącym do 20kts daje się komfortowo pływać.
Do rekreacji wystarczą dwa: 7-9m i 11-13m. Do zawodów lepiej mieć już trzy: 7-8m, 10-12m i 15-18m.
Czy trapez wave nadaje się do racingu?
NIE! Trapez wave ma hak nawet 20cm wyżej niż porządny race. W efekcie daje to pogorszoną kontrolę prowadzenia płasko deski oraz znacznie ograniczoną kontrolę latawca w warunkach przeżeglowania. Zła sylwetka owocuje częstymi wywrotkami. Wygrzebcie gdzieś rejsowe trapezy do WS. Chodzi o to aby hak był jak najniżej. Ja pływam na NeilPryde Race do windsurfingu.
Chociaż pojawił się zawodnik PKRA, który wrócił do trapezu wave – ale to już inna bajka.
Robby Naish też kiedyś startował w slalomie na trapezie wave.
Gdzie i kiedy mogę wystartować w zawodach?
Kalendarz zawodów w Polsce: http://pskite.pl/index.php/zawody/kalendarz-imprez/month.calendar/2011/04/05/-.html
7 imprez – to sporo.
Nie wiem czy z moimi umiejętnościami mam się pojawiać na zawodach?
Właśnie na zawodach wskoczysz do ekspresu Twojego rozwoju! Zobaczysz, pogadasz, posłuchasz, porównasz, zapytasz. Zawody to nawet nie germański intercity. To francuski TGV!!!
Tutaj nikt nie będzie się nabijał, że robisz tylko backrolla a startujesz z wymiataczami co robią kombo 4 hp we freestyle. Zdziwisz się jak zawodnicy są pomocni. Rok temu Księciu po zdublowaniu mnie, ukończeniu wyścigu wrócił do mnie jak walczyłem z Papą Daktim na górnej boji w marginalnym (wówczas!!!) wietrze 10kts. Płynął obok i mówił co mamy poprawić, aby opłynąć tą cholerną boję.
Poza tym od razu można startować nawet w Pucharze Świata. Powaga. Nikomu to nie będzie przeszkadzało, bo są limity czasu zamknięcia trasy, po której rusza kolejna procedura startowa. Wystarczy nie przeszkadzać najlepszym podczas startu i nie robi sie żadnej wiochy!
Wyobrażacie sobie coś takiego we freestyle?
O co chodzi z tymi statecznikami?
Cokolwiek usłyszysz o istocie stateczników to ściema i lans. Nie rozmawiaj na ten temat z fachowcami – wypłuczą ci czachę do zera – będziesz wiedział niby wszystko a tak naprawdę w ogóle tego nie zauważysz na wodzie. Opanuj deskę, naucz się porządnie zwrotów, wystartuj w zawodach i jak będziesz wchodził regularnie na podium, wówczas możesz o tym pomyśleć. Tak między nami – stateczniki w racingu KS są na podobnym rozwoju cywilizacyjnym jak latawce czyli początek renesansu. Dopiero za 2-3 lata zobaczymy skuteczne stateczniki w deskach produkcyjnych. A może się okazać, że będziemy mieli tylko jeden stały statecznik a drugi lub trzeci wysuwany na jazdę upwind tak jak w RSX. Według mnie układ stateczników i same finy to wciąż nieodkryty kontynent w kite racingu. Opieranie sie na doświadczeniach z surfingu i windsurfingu jest dobre ale dalekie od idealnego. Przecież u nas zupełnie inaczej rozkładają się siły generowane przez latawiec. W WS stopa masztu dociska deskę, u nas linki nas wyrywają.
Bynajmniej – nie kombinuj – otrzaskaj się na oryginalnych finach.
Gdzie mogę zobaczyć filmiki ze zwrotami?
http://www.kiteforum.pl/forum/viewtopic.php?f=15&t=33031&hilit=technika+race
Gdzie w sieci mogę pogadać z rejsiarzami?
http://www.kiteforum.pl/forum/viewtopic.php?f=1&t=31786
Jakie powinny być ustawienia deski dla początkujących?
Mając deskę z 4 strapami i możliwością ustawienia ich w różnych pozycjach polecam na początek ustawić je jak najbliżej dziobu oraz środka deski. Ustawienia ich max na zewnątrz i na rufę znacznie może utrudniać pierwsze dni na desce – szczególnie w warunkach słabowiatrowych. Takie ekstremalne ułożenie strapów jest wskazane dla zaawansowanych na mocny wiatr.
Jak najlepiej trenować?
Samemu – zwroty, zwroty, zwroty. Poza tym poszukiwanie optymalnej sylwetki – mega trudne do wyćwiczenia. Do tego otrzaskanie się w każdych warunkach – zwroty nawet przy 30kts.
W domu siłka – nogi, plecy, brzuch i klata. Do tego trenażer. W ciągu miesiąca zjechałem do tej samej wagi jaką miałem odbierając świadectwo maturalne. Przy czym mam chyba z pięć razy więcej siły w nogach i łapach.
Najskuteczniejszy jest jednak wspólny trening z zawodnikiem na trochę lepszym poziomie.
Postęp jaki zrobiłem w ciągu weekendu październikowego trenując z Niebrzydkim na MM był potężny. Jak kogoś interesuje ten etap, co i jak trenować to pytajcie – podzielę się swoim doświadczeniami.
Co mnie tak zajarało w zawodach?
- proste zasady rywalizacji,
- wszyscy bez względu na umiejętności startują we wszystkich wyścigach czyli biorą udział w zawodach od pierwszego „heatu” do finału, od świtu do nocy. We freestyle jest z tym bardzo marnie – gnasz przez całą Polskę na Hel i zostajesz rozstawiony w pierwszych heacie z Juniorem (z wiadomo jakim skutkiem). Nie ma wiatru na drugą eliminację i jedziesz do domu po dwudniowych zawodach, w których de facto pływałeś 7 minut. Wyniki Daktiego w 2010 w PP potwierdzają najsłabszą stronę eliminacji freestyle. Tak naprawdę zawodnik z absolutnego szczytu w Polsce zajął 13 miejsce w generalce a dwóch moich dobrych funfli (z siwiejącymi włosami lub już prawie bez) zajęli odpowiednio 5 i 7m.
- bez względu na swoje umiejętności zawsze znajdziesz równego sobie przeciwnika i z nim walczysz na śmierć i życie. Nawet jak jesteś najgorszy to wypruwasz żyły, aby wskoczyć na przedostatnie miejsce,
- fajni, uporządkowani ludzie bez spiny - tworzący niehermetyczną atmosferę (choć zawsze znajdzie się jeden „buraczek”),
- zawodnicy w różnym przedziale wiekowym. Najmłodszy zawodnik z jakim rywalizowałem miał lat 15 a najstarszy chyba z 60. Każdy znajdzie sobie funfla.
Co jest wymagane do startu w zawodach?
1. Polisa OC
2. Zapłacić wpisowe
3. Mieć pozwolenie rodziców lub prawnych opiekunów w przypadku jak jesteś niepełnoletni.
4. Postudiować wcześniej przepisy
5. Zrozumieć trasę a przede wszystkim wiedzieć jak przebiega linia startu i mety. Ja na pierwszych swoich zawodach zrobiłem kocioł okropny, bo aby uniknąć falstartu (tak mi sie wydawało) zawracałem i jechałem w nadjeżdżający tłum – przepraszam wszystkich za ten burdel jaki zrobiłem. W tych samych zawodach będąc w czubie nie trafiłem na metę i celebrowałem 3 miejsce będąc nieświadomym, że w rzeczywistości dostałem DSQ.
6. Znać procedurę startową. W pierwszych wyścigach trzymać się z dala od czołówki i przyglądać się na czym polega ich start.
7. Wyposażyć się w zegarek z dużym sekundomierzem
8. Prosić o pomoc bardziej doświadczonych ale bez natręctwa.
Po co komu deski free-race?
Nie wiem. Jakoś nie kumam polityki producentów tych desek, która mówi, że to przyjazne deski do amatorskiego racingu i takie pasażerskie cruisery. Kto chce się ścigać na pięcio-kominowym pancerniku? Chyba każdy woli rywalizować na ścigaczach nawet jak są zdecydowanie mniej przyjemne w pierwszych godzinach na wodzie.
Poza tym co to znaczy zawody amatorskie w racingu? Nie ma czegoś takiego! Najpiękniejsze jest właśnie to, że można startować od razu z mistrzem świata w tych samych zawodach.
Przeraża mnie wyścig zbrojeń i konieczność wymiany sprzętu co chwilę.
To fakt, że ostatnie dwa lata to okres zimnej wojny w kitesurfingu. Tajne testowania, wyciąganie desek na wodzie z pokrowców, aby konkurencja nie wyczaiła zbyt wiele, zakaz fotografowania itp – wg mnie totalny syf i buractwo przedstawicieli producentów – przez to jesteśmy o jeden sezon w plecy i jeśli nie wypali Rio 2016 to ja już wiem czemu.
Pechowo stało się, że AGM w Atenach odbyło się tak późno. Tam zapadła decyzja o ograniczeniu rozmiarowym i ilościowym sprzętu. Przy okazji dodam, że głos PSKite był bardzo mocny i przeforsowaliśmy parę punktów. Gdyby Ateny odbyły się w lipcu, nie byłoby dwóch klas. Zostałaby tylko produkcyjna. Zawodnicy z teamów international (niemający problemów z kupnem sprzętu) protestowali jak cholera, że to wstrzyma dalszy rozwój konstrukcji. Jesteśmy po dwóch PKRAch 2011 i co? Ci sami zawodnicy domagają się uznania produkcyjnej jako jedynej już w tym rozpoczętym sezonie! Jest to bardzo ważny sygnał – kończy sie wyścig zbrojeń i za rok nie będzie całego tego tajnego zbrojenia. Na sukces będzie miało wpływ przede wszystkim opływanie a nie gadżety.
Kupcie sobie dobrą deskę i opływajcie się na niej na maksa. Nie warto wymieniać deski w połowie sezonu zawodniczego. Jesienią będziemy wiedzieli jakie deski chodzą najlepiej, wy będziecie już otrzaskani z zawodami, racingiem, własną deską, ceny spadną na modele 2011 i to będzie najlepszy moment na wymianę sprzętu. Zimą warto zaliczyć 2 tygodnie w ciepłych krajach z nowym nabytkiem i jesteście optymalnie przygotowani na sezon 2012.
Czy warto spróbować startu na twintipie?
Bez sensu. Podkreślam to mimo podzielonych zdań w środowisku. Pływanie course racing na TT to bezsensowne marnowanie czasu. Czy ucząc się tenisa wyszlibyście w kaloszach na kort z rakietką do ping-ponga? W sumie jak człowiek się postara to jakoś będzie przebijał tą włochatą żółtą piłeczkę a gumofilce przydadzą się przy ewentualnym zerwaniu chmury. Przy okazji zapozna się z wyglądem kortu i siatki ogrodzeniowej, zobaczy jak ułożone są linie i jak goście obok wymiatają smaschami, forehandami. Dwa lata ciężkiego treningu i może przekona się, że już chyba czas na normalną rakietę tenisową (choćby z Decathlonu).
Ludzie – proszę nie myślcie w ten sposób!
Czy w zawodach jest miejsce dla kobiet?
Wiele miejsca!!!!!! Michalina Laskowska udowodniła to najlepiej podczas zeszłorocznych mistrzostw Polski, w których położyła mnie na łopatki.
W zawodach robimy dwa kółka po trasie a dziewczyny tylko jedno, aby czerpały radość ze ścigania się. Dwa kółka byłyby za bardzo wyczerpujące dla nich – chociaż dla Michaliny to nie był problem.
Czy można skakać na deskach race?
Primo - po co???!!!!
Secundo - jak stać cię na wymianę połamanej deski - skacz, skacz, skacz.
Deski race są delikatniejsze niż wave. Mają długie, wąskie stateczniki - krzywe lądowanie na boku może je połamać.
Paręnaście złych lądowań i jestem pewien, że decha pęknie na dziobie.
Chcesz sobie poskakać - rób to na TT.
O co chodzi z tymi przedłużkami?
Zadaniem przedłużek jest zwiększenie cugu na latawcu. Im wyżej tym wiatr jest silniejszy - najwolniej wiatr przetacza sie przy gruncie z powodu oporów.
Trudno powiedzieć o ile metr długości przedłużek poprawia dolny limit latawca. Z własnego doświadczenia mogę strzelić, że na CB16m z 8m przedłużkami daje radę juz przy wietrze nie spadającym poniżej 6kts. Na zwykłych linkach byłoby to prawdopodobnie 8kts.
Małym minusem (w race) przedłużek jest spowolnienie latawca.
Osobiście pływam na 8m przedłużkach tylko na CB16m jak wieje 6-12kts. Przy 12-15kts pływam bez. Na CB10 już ich w ogóle nie zakładam. Błaszko wszystkie szmaty ma na stałych linkach 32m.
« poprzednia | następna » |
---|