Polskie Stowarzyszenie Kiteboardingu

  • Zwiększ rozmiar czcionki
  • Domyślny  rozmiar czcionki
  • Zmniejsz rozmiar czcionki
Start Zawody Zawody relacje PKRA Sankt Peter-Ording 2011

PKRA Sankt Peter-Ording 2011

Drukuj PDF

Północne Niemcy. Sankt Peter-Ording. Morze Północne. Druga połowa sierpnia 2011. Impreza dziewięciodniowa. Pula nagród 52000 €. Na miejscu ponad 100 zawodników w tym cała światowa czołówka freestyle i racing.  Nie może być inaczej - to musi być kultowa PKRA.

Polska ekipa wyjechała do Niemiec w składzie: Asia Litwin, Karolina Winkowska, Wiktoria Rosińska, Denis Żurik, Marek Rowiński Junior, Maks Żakowski, Błażej Ożóg, Adam Szymański, Tomek Janiak, Andrzej Ożóg i ja. Był to debiut Denisa, Maksa Adama i mój w profesjonalnym cyklu PKRA. Nasz mocny skład dawał nadzieje na indywidualne i drużynowe sukcesy. Tak też się stało.

Sponsorem głównym imprezy był Volkswagen promujący nowe cacko ze swojej stajni - kultowe Beetle. Na potrzeby tego kajtowego maratonu organizatorzy ustawili miasteczko, w którym można było spędzić aktywnie cały dzień. Oprócz głównej atrakcji jakim był kitesurfing ludziska mogli sobie potestować najnowszy sprzęt kilkunastu firm w tym polskie Nobile i SU-2, posłuchać koncertów, posmakować orientalne i lokalne kuchnie, zostawić dzieciaki w nadmuchanych atrakcjach, napić się niemieckiego piwa, pojeździć w halfpajpie lub poskakać na torze crossowym, wygrzać tyłki w jacuzzi, czy choćby poczilałtować sobie w hamakach. Samo miasteczko było rozmiarów dwóch dużych boisk piłkarskich. Przez 9 dni przewaliło się przez nie tysiące turystów. Chciałbym poznać jakieś dane, bo na pewno musiałyby być imponujące.

Zanim przedstawię nasze wyniki napiszę parę zdań o samym zjawisku jakim jest PKRA w tej małej nadmorskiej niemieckiej wiosce. Płaskie ukształtowanie wybrzeża i pływy morskie wahające się w regularnych i przewidywalnych odstępach nadają specyficzny charakter temu miejscu. Piaszczyste i płaskie plaże, podczas okresów niskiej wody, odsłaniają niespotykane u nas hektary ubitego piasku. Jest to idealny grunt do uprawiania wielu sportów. Miejsca jest tyle, że nikogo nie dziwią tutaj regularne szlaki i parkingi dla samochodów osobowych. Podczas zeszłorocznych zawodów nadzwyczajne pływy syzygijne i silne SW wiatry zalały zwykle suche parkingi. Kajciarze mieli okazje popływać pomiędzy podtopionymi samochodami. W tym roku impreza przypadła
na okres pływu kwadraturowego, więc nie było podobnych obaw.

Zjechaliśmy się z Polski trzema kamperami i trzema samochodami w piątek – dniu rejestracji. Był to ostatni dzień sztormu. Junior był strasznie głodny pływania i zaraz po rejestracji poleciał na wodę. Miał pecha. W ciągu 30 minut rozwalił dokumentnie 7 i 9m. Masakryczny początek. Reszta ekipy też zrobiła sobie rozgrzewkę ale bez tragicznych sensacji.

Sobota przywitała nas posztormowym słabnącym wiatrem. Poszła pierwsza runda eliminacji do konkursu głównego. Denis jak burza przeszedł swój heat a Junior miał dziwny występ, bo nie przesunięto brzegowych bojek i na dobrą sprawę nikt nie wiedział gdzie jest strefa. Cała czwórka skakała, gdzie komu pasowało. Mimo średniej jakości trików Junior przeszedł do drugiej rundy.
W kolejnym etapie Denis miał bardzo małe szanse, bo z trzech zawodników przechodził tylko jeden. Nie było co liczyć na sensacje. Poziom jego starszych przeciwników był dla niego jeszcze nieosiągalny. Startowało wielu zawodników i dzień zakończono dopiero na początku drugiej rundy. Niestety Wiktoria Rosińska odpadła podczas swojego pierwszego heatu eliminacji i nie zdołała dostać się do konkursu głównego kobiet (12 najlepszych).

Kolejne pięć dni okazały się bezwietrzne dla freestylowców. Wiatr był słaby lub bardzo słaby czyli standardowe warunki dla racingu, który staje się kołem ratunkowym zawodów na takie dni. Pierwszy dzień był bardzo udany dla całej polskiej ekipy. Nastroje były bojowe a rezultaty po pierwszym dniu były wręcz hurraoptymistyczne. W open uplasowaliśmy się na 3, 7, 11,12 i 13 miejscu a w produkcyjnej 2,3,4,5 i 6! Wyścigi nie zostały wznowione po lunchu z niewiadomych przyczyn. Po godzinie 15 nie wytrzymaliśmy i wyszliśmy na trening. Bruno Sroka (mistrz świata 2010) widząc nasze wyniki zrezygnował z treningu z Francuzami i dołączył do polskiej ekipy. Byliśmy na tych samych rozmiarach i okazało się, że pływaliśmy ostrzej niż Bruno. Chyba go to lekko zdołowało. Po sesji porównywaliśmy sprzęt szukając przyczyn tych różnic. Żadnych różnic nie znaleźliśmy. Trening zakończył niedzielę. Nie było więcej wyścigów mimo, że wiało dobre 12kts.
W poniedziałek puszczono aż cztery wyścigi w słabnącym wietrze i najwyraźniej nie były to warunki na nasze mniej wyporne deski. Błaszko klepnął raz drugie miejsce a potem było troszkę gorzej bo miał 5 i dwa razy 6.
Tomek miał świetne starty i plasował się około 6-8 miejsca – wyraźnie brakowało mu wyporności pod stopami.
Maks, Adam, Andrzej i ja mieliśmy pełno przygód na startach i dziury, w których brakowało nam również grubego pokładu pod stopami. W efekcie nie ukończyliśmy połowy wyścigów. Spadliśmy w rankingu.

Kolejne dni mijały na odroczkach i pojedynczych wyścigach. Freestylerzy wynudzili się na maksa. Od środy gorączkowo sprawdzali windguru, które obiecywało silny wiatr na weekend. Mimo braków emocji sportowych te trzy dni nie były zmarnowane. W naszej wioseczce wymienialiśmy się doświadczeniami, łapaliśmy kontakty, ustalaliśmy plany na sezon jesienno-zimowy, mieliśmy spotkanie z IKA w paru istotnych sprawach na przyszły sezon.
Osobiście byłem zły na dyrektora zawodów za uderzające marnowanie wiatru. Konkurencje nigdy nie rozpoczęły się wcześniej niż o 10h30m. Godzinna przerwa zarządzana była około 13h00m a wszystko kończono  najpóźniej o 17h00m. Czyli faktycznie było jedynie 5 godzin akcji. Takie marnotrawstwo jest nie do pomyślenia w Polsce! Jadąc do Sankt Peter-Ording ostrożnie zakładałem, że wystartuję w około 20 wyścigach. Grubo się przeliczyłem. W ciągu 9 dni imprezy rozegrano raptem 11 wyścigów. Przy czym jednego dnia, jakimś cudem, udało rozegrać się aż 4 wyścigi. We wtorek odbyły się tylko dwa wyścigi, bo dyrektor nie chciał nas puścić na wodę twierdząc, że ma raporty z łodzi o 5-7 węzłach. W rzeczywistości był offshore do 20kts. Ja się zagotowałem, bo Olaf van Tol  (dyrektor) z uporem maniaka twierdził, że wie co mówi. Nie przekonał go nawet fakt, pływającego w ślizgu przy naszej plaży szkółkowicza na twintipie. Prognozy na rano podawały szkwały do 25kts. I tyle faktycznie było.
Dopiero o 10h30m poszła pierwsza procedura. Zawodnicy widząc co się dzieje na wodzie zredukowali rozmiary na 10-13m. Tylko Bruno, Niebrzydki i ja zostaliśmy na 16m. Podjąłem takie ryzyko, bo kolejnym moim mniejszym, zgłoszonym latawcem było 10. Te same rozmiary miał Maks i on zdecydował się jednak na mniejszy latawiec. Widząc dym daleko na wodzie, spore dziury przy brzegu oraz silny prąd uznałem, że to będzie lepsze rozwiązanie na panujące warunki. Jeszcze nigdy nie płynąłem na wiatr tak skoncentrowany a na downwindach zbliżałem się do bariery dźwięku. Rock&roll! Mimo tego nie udało mi się wskoczyć do pierwszej dziesiątki – przypłynąłem na 13 miejscu. Maks złapał dziury przy brzegu i przyjechał za mną.
W takich warunkach Tomek czuł się jak ryba w wodzie. Meldował się na 4 i 5 miejscu. Błaszko pierwszego nie ukończył, bo był przeżeglowany, zjechał do brzegu, zmienił 13 na 10 i w kolejnym wyścigu dostał DSQ w produkcyjnej za pływanie na niezgłoszonym rozmiarze latawca. Ten fakt zrodził żywą dyskusje na temat ilości dopuszczanych latawców. Generalnie jest tak, że czołowi zawodnicy chcą minimum 4-5 latawców a producenci i zawodnicy z drugiej strony peletonu upierają się przy obowiązujących 3 latawcach. Jesienią zapadnie decyzja.

Podczas tych zawodów Błaszko regularnie zgłaszał się w czubie a najgorsze jego miejsce to 9. Ani razu nie wypadł poza pierwszą dziesiątkę. A ja ani razu do niej nie wszedłem ;) Ale za rok to się zmieni jak deski będą miały podobne gabaryty – obiecuję! Błażej ze swoją wagą, doświadczeniem, sprzętem jest bardzo groźny dla najlepszych na świecie w marginalnych wiatrach.

A Niebrzydki automatycznie zwiększa swoją wagę poprzez gwałtowne uderzenia krwi do głowy i wściekanie się, że wyścigi nie są przerywane poniżej 6 węzłów. Na pewno nie pomaga mu to w spokojnym punktowaniu. Natomiast jak powieje dobrze na 16m to Tomek staje się zagrożeniem dla wszystkich. W tych zawodach pływał na produkcyjnej desce RRD z 4 finami. Za rok będzie miał opływaną trzyfinówkę i nie zdziwię się jak będzie walczył o wejście na podium. Nawet w nie jego warunkach meldował się zwykle pomiędzy 5-7 miejscem i tylko dwa razy wypadł z dziesiątki. W jednym wyścigu, w którym był  bodajże 4 pękła mu uprząż w latawcu i zglebił 200 metrów przed metą po przepłynięciu 10 kilometrów. To się nazywa pech.

Maks Żakowski popłynął chyba swoje najlepsze regaty. Jestem pewny, że gdyby miał deskę o 30 litrów wyporniejszą, ukończyłby te zawody około 10 miejsca. Ten chłopak to nieoszlifowany diament. Kajta do rąk wziął po raz pierwszy w listopadzie zeszłego roku i już ma takie sukcesy. Do tego ma raptem 17 lat. Czapki z głów, panowie, przyszły mistrz nam się narodził! Błaszko będzie miał godnego rywala w kolejnych sezonach a ja co najwyżej będę przeciętnym sparing-partnerem dla niego. Poza tym mógłby już startować w MP wave na bezstrapówce!!!! Znacie podobny przypadek? Ja nie.

Adam Szymański chyba też nie może narzekać na swój występ. Jedynie co go na pewno gryzie to fakt, że znowu z nim wygrałem w obu rankingach. I znowu z marginalną różnicą. A propos – w open ja zgromadziłem 149,0 punktu a Maks 149,1. Zero przecinek jeden punktu mniej! Adam miał ich 156.  A w produkcyjnej miałem 68, Adam 71, Maks 72 punktów. Także różnice są praktycznie żadne i wróży to zaciętą walkę między nami a tym samym zmniejszeniem dystansu do duetu. Już się nie mogę tego doczekać...

Osobiście mogę być na siebie wściekły, że nie krzyknąłem PROTEST w przedostatnim wyścigu, kiedy na starcie uniknąłem cudem rozszatkowania Dirka Hanela na 4 równoległe części. Dirk jak ostatni debil władował się na linę kotwiczną i zaliczył glebę tuż za łodzią. Myślę, że założył sobie klapki na oczy, bo był akurat no.1 na starcie. Widząc co się za chwilę stanie i nie mając miejsca wyskoczyłem z butów, przeleciałem nad nim i spłataliśmy się latawcami. Protest został odrzucony z przyczyn formalnych i spadłem z 6 miejsca na 10 w produkcyjnej a Dirk, któremu podarowałem życie wskoczył przed Maksa, Adama i mnie - wstyd mi chłopaki za taki brak otrzaskania.

Czas na dygresję. Ktoś może się zapytać co tak jęczę z tą wypornością. Otóż w słabych wiatrach 3-8 węzłów, a w takich pływaliśmy, wyporność (czytaj pośrednio szerokość!) i waga deski mają kardynalne znaczenie do utrzymania ślizgu. Na deskach szerokich 60cm i wypornych 60 litrów jesteśmy aktualnie w stanie pływać w ślizgu przy wietrze nie spadającym poniżej 6 węzłów. Jak pojawi się dziura – wypadamy ze ślizgu, tracimy wysokość i prędkość. W efekcie tego wiatr względny na latawcu spada do wartości granicznych, luzują się linki a latawiec jodełkuje nam na czapę. Przy deskach o wyporności podchodzącej pod 90 litrów jesteśmy w stanie przelecieć kilkunastosekundowe dziury spadające nawet do 3 węzłów. A takie wahnięcia zdarzały nam się często w Sankt Peter-Ording. W jednym wyścigu Heineken dojechał jako pierwszy na metę po 33 minutach. W tym czasie Maks 8 razy wchodził na górną boję, Adamowi zajęło to 28 minut a ja wycofałem się po nieudanym starcie i wolałem zaoszczędzić siły na kolejny wyścig. Maks przyjechał na metę po 56 minutach i klepnął 10 pozycje. Był ostatni przed zamknięciem trasy. Adam spóźnił się 2 minuty. 

Podsumowując. Sprzęt do racingu wychodzi dopiero z pieluch. Jedni mieli je tetrowe a inni pampersy nawet ze skrzydełkami. Tak naprawdę za rok każdy będzie mógł ścigać się na porównywalnym sprzęcie. Wszystko dzięki wprowadzeniu klasy produkcyjnej. Myślę, że mając deskę Kocha i miesięczny na niej trening spokojnie pokonałbym Srokę na tych zawodach (kadłub Kocha waży tylko 3kg a moja deska, która ma 25 litrów mniej waży 6,3kg!!!). Na pewno przyszły sezon pokaże mniejsze różnice między zwycięzcą a środkiem peletonu na zawodach w Polsce i na świecie.

Niestety w połowie zawodów czyli w środę musiałem opuścić Niemcy. Dalsze wydarzenia docierały do mnie telefonicznie, mailowo a heaty oglądałem „na żywo” na internecie.

W czwartek poszedł tylko jeden wyścig w całkowicie marginalnych warunkach. Ukończyło go bodajże 17 zawodników z Tomkiem ostatnim na mecie i minuty przed zamknięciem trasy. Swoją wściekłość na dyrektora wylał w sposób gwałtowny, zdecydowany i budzący wokół grozę. W tym czasie siedziałem na belgijskiej plaży i miałem wrażenie, że docierają do mnie jakieś znajome głosy znad morza. Zastanawiało mnie od kiedy Neptun klnie po polsku Wink

Jak obiecywało Windguru w piątek przyszedł wiatr. Niestety offshore i bardzo powoli się rozkręcał. Dyrektor za wszelką cenę chciał rozegrać freestyle. Rejsiarze zostali oczywiście odwołani i ruszył pierwszy heat drugiej rundy eliminacji. Akurat eliminacje freestyle przerwane były w niedziele na heacie Marka (dwa razy). Tym samym wznowienie freestyle rozpoczynało się od niego. Niestety z podobnym efektem, bo wiatr był niestabilny i dopiero nabierał siły. Nie są to wymarzone warunki Marka. Jego heat był ponownie przerywany i to trzy razy. Nie miał wątpliwości, że przegrał walkę z Jerriem Van de Kopem o wejście do konkursu głównego (tylko najlepszych 24). W ten sposób zakończył swój długi pobyt na pekrze kończąc raptem dwa heaty, pięć razy przerywane.

Rozegrała się cała pojedyncza niestety bez naszych chłopaków.
Za to dziewczyny pokazały się z dobrej strony (jak zwykle). Asia uplasowała się na 4 miejscu a Karolina wjechała zasłużenie na 2. To co zrobiła w heacie z Bruną przejdzie do historii kobiecego freestylu. Miałem okazję oglądać ten pojedynek na livestreamie. Karolina zdemolowała wręcz Brazylijkę. Trudność trików (po raz pierwszy low mobe w zawodach) i skuteczność lądowań mógł dać tylko jeden werdykt: 5-0 dla Karolci. Cytat z oficjalnego raportu PKRA: In the girls division we witnessed a moment which will go down in kiteboading history when Karolina Winkowska (POL, Slingshot) met Bruna Kajiya (BRA, Flexifoil) in the semi Finals. All the judges reckoned that the level was insanely high, both girls landed all of their tricks one after another, Blind Judge 3, 313, back to blind, NIS, kite loop 3, etc. Karolina was the one who finally made the difference by landing her first ever low mobe in a PKRA competition. The judges were literally blown away when she landed this trick and she won with a 5-0 decision.

Zaraz po pojedynczej poszła błyskawicznie podwójna. Wiatr był bardzo szkwalisty i wszyscy mieli problemy z właściwym doborem rozmiaru latawca. Asia pokonała Brunę, która zmieniała latawiec podczas heatu. Nie widziałem heatu. Karolina wygrała z Asią ale już nie miała chyba siły na Giselę. Koniec końców Asia 3, Karolina 2. Brawo laski!!!

 

 

Nie znam szczegółów przebiegu walki juniorów, którzy po raz pierwszy zostali dopuszczeni do profesjonalnego cyklu PKRA. Warunek był jeden: mniej niż 14 lat i więcej niż 14 milionów hapeków :)  Startowało 9 dzieciaków. Poziom nieprawdopodobny. Denis klepnął życiówkę i stanął na 2 miejscu! Sensacyjny młody Żurik!

Specjalne podziękowania przekazuję dla fantastycznych caddies (słowo, które przypadło nam bardzo do gustu). W rolach doradców, pomocników, pocieszycieli, szamanów, stewardów wystąpili Bart (przede wszystkim dla Asi ale też biegał dla rejsiarzy), Mario (przede wszystkim dla Denisa i rejsiarzom też wiele pomógł), Hela (gwarantowała serwis Karolinie i Markowi).
Przy okazji chciałbym podkreślić postawę młodego Denisa, który nie lansował się na plaży ale dbał o to by rejsiarze nie odwodniali się pomiędzy wyścigami i trzymał zaciśnięte za nas kciuki.
Mario szalał z aparatem (czekamy na foto-relacje), Bart utrzymywał atmosferę w zespole na najwyższym poziomie (liczymy na powtórki), Olivier pstrykał fotki freestylerom. Dzięki Mario, żeś wywalczył ponowne wpisanie Denisa na listę juniorów – to się nazywa pełna profeska sponsora.

 

 

 

 

 

Poniżej jest pełna lista naszych sukcesów. Jak na tak małą ekipę myślę, że mamy prawo być wręcz dumni.

Linki do zdjęć i wątków pisanych na żywo na kiteforum.pl:

http://www.kiteforum.pl/forum/viewtopic.php?f=1&t=39819

http://www.kiteforum.pl/forum/viewtopic.php?f=1&t=39619



Końcowe wyniki:

Freestyle Juniorzy
2 miejsce: DENIS ŻURIK

Freestyle Kobiety
2 miejsce: KAROLINA WINKOWSKA
3 miejsce: ASIA LITWIN

Racing Produkcyjna:
2 miejsce: BŁAŻEJ OŻÓG
3 miejsce: TOMEK JANIAK
10 miejsce: MAREK ROWIŃSKI
11 miejsce: ADAM SZYMAŃSKI
12 miejsce: MAKS ŻAKOWSKI

Racing Open:
5 miejsce: BŁAŻEJ OŻÓG
8 miejsce: TOMEK JANIAK
20 miejsce: MAREK ROWIŃSKI
21 miejsce: MAKS ŻAKOWSKI
22 miejsce: ADAM SZYMAŃSKI

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zdjęcia: Marek Rowiński, Andrzej Ożóg, Mariusz Kraszewski.

Autor: Marek Rowiński

 

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować.

Logowanie

Kalendarz zawodów

kwiecień 2024
P W Ś C Pt S N
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 1 2 3 4 5

Gościmy

Naszą witrynę przegląda teraz 304 gości