Błaszko raportuje z paszczy lwa - San Francisco wrzesień 2012

sobota, 15 września 2012 13:34 Marek Rowiński Sr.
Drukuj

Gdzieś już na początku sezonu pomysł wypadu do San Francisco podsunął mi Adam Koch. Na ostatnich zawodach PKRA udało nam się dogadać, kiedy mam się u nich pojawić, żeby wspólnie potrenować przed mistrzostwami świata. I tak 6 września o godzinie 20 wylądowałem w San Francisco. Od razu pojechałem z Adamem na Sherman Island, jego miejscówkę treningową oddaloną o jakieś 1,5 godziny drogi od lotniska.

Cały spot jest deltą rzeki Sacramento, gdzie wieje termiczny wiatr od 3 do mniej więcej 30 węzłów. Spot jest idealny do treningu race: zmienny prąd, lekko szkwalisty i wiejący na wszystkie możliwe rozmiary latawców wiatr. W przeciągu pierwszego tygodnia pływałem na latawcach 10, 13 i 17m2, mając zawsze trochę za dużo lub za mało mocy.

W czwartek wybraliśmy się do San Francisco na zawody organizowane przez lokalny klub żeglarski. Muszę powiedzieć, że dawno nie pływałem w tak szkwalistym wietrze. Potrafiłem wejść przez dziwny przypadek jako drugi na górna bojkę a skończyć wyścig jako 8 pozycji :) Te jednodniowe zawody pokazały mi jak dobrze zorganizowani są lokalesi z SFO i jak wiele osób uprawia race w tej okolicy. Mimo wszystko to amatorskie zawody a mieliśmy do dyspozycji 3 łódki (komisji i 2 do asekuracji), sygnały dźwiękowe ze strzelby (było słychać na całej zatoce) i bardzo dobra trasa zawodów. Pływanie pod Golden Gate i pod Alcatraz to naprawdę ciekawe przeżycie i mam nadzieje, że jeszcze uda mi się to powtórzyć!

Na razie to by było na tyle, został mi jeszcze jeden tydzień treningu!!!

Pozdrawiam
Błażej Ożóg

Adam przygotowuje prowiant na BBQ:                                                                 Sherman Island - niczym nie różni się od Reska