Samotnie przez Bałtyk - pierwszy raz na kajcie.

sobota, 30 lipca 2011 15:03 Marek Rowiński Sr.
Drukuj

Janek Lisewski dokonał czegoś na miarę pierwszego zimowego wejścia na K2. Dnia 26 lipca 2011 o godzinie 0540 wszedł do Bałtyku na plaży w Świnoujściu i niecałe 11 godzin później stanął ponownie na twardym gruncie szwedzkiej plaży pod Ystad. Dystans, który  w linii prostej wynosi 170km, został pokonany na kitesurfingu czyli małej desce napędzanej latawcem. Janek zapisał się tym wyczynem w historii kitesurfingu, żeglarstwa, polskiego sportu. Samotny rejs przez Bałtyk w sztormowych warunkach odbył się bez fizycznej asekuracji. Był tylko Janek i morze.  

Janek znalazł czas, aby podzielić się szczegółami tej wyprawy.

Janek jesteś absolutnym Mistrzem!
Dziękuję bardzo za słowa uznania i gratulacje, które dostaję nawet z tak odległych krajów jak Japonia czy Nowa Zelandia.

Proszę przedstaw się w paru zdaniach.
Mam 42 lata. Jestem Gdańszczaninem od urodzenia a przygodę z chorobą zwaną  kitesurfingiem  rozpocząłem w 2003 roku i do dziś, jak widać, nie mogę się z niej wyleczyć.
Prowadzę szkolenia kitesurfingowe, stworzyłem własną linię desek o nazwie Master Kiteboarding, startuję w zawodach, sędziuję i organizuję zawody. Szczegóły można znaleźć na mojej stronie internetowej: http://masterkiteboarding.com

Kiedy wpadłeś na ten pomysł i co było powodem?
Na pomysł wpadłem 2 lata temu ale w pierwszej wersji miał to być rejs z łodzią asekuracyjną. Przez wiele miesięcy szukałem na to pieniędzy, ale nie znalazłem. W zimie pojechałem na  gdyńskie spotkania podróżników KOLOSY 2011. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. Opowieści Globtrotterów spełniających swoje marzenia były niesamowite. Tam też dowiedziałem się o lokalizatorach satelitarnych, które uaktywnione niezależnie od pozycji na globie wzywają pomoc służb niosących ratunek.

Na czym polegały przygotowania i jak długo trwały?
Przygotowania to głównie sprzęt, logistyka, zbieranie funduszy no i trening fizyczny. Trwało to wszystko około 2 miesięcy. Trzeba pamiętać,  że nie siedzę za biurkiem przez cały rok i pływam na kitesurfingu jak tylko powieje latem czy zimą.

Nie obawiałeś się samotnej żeglugi na jednym halsie, gdzie zwykłego śmiertelnika łapią skurcze po 1 godzinie płynięcia? Doskonale wiedziałeś, że ta niebezpieczna podróż nie będzie krótsza niż 10 godzin.
Czasami trenowałem na Zatoce Gdańskiej po 11 godzin i skurczy jakoś nie było (fakt, że pływanie na 2 halsach na czopie to co innego niż pełne morze).

Czy ktoś pomagał Ci w tym projekcie?
Oczywiście że tak! Moim największym zaskoczeniem było to, że po ogłoszeniu takiego planu na kiteforum .pl, pisali do mnie entuzjaści tego projektu. Oferowali pomoc.
Moim sponsorem sprzętowym jest marka Crazy Fly ze Słowacji i sklep Easy Surf  z Kempingu 6 na Półwyspie Helskim. Poznałem Jacka Gadzinowskiego i Piotra Maruszewskiego, którzy zajęli się mediami. Wojtek Jurgen i Maciek Czucha (KiteRewa.pl) lada moment opublikują na internecie trasę rejsu według GPS.
Louis Tapper i Daniel Koziróg (KiteClub.pl ) dali mi bezcenne rady i konsultacje meteo. Grzegorz „Gregor” Gawlik jedyny pomógł mi finansowo – za jego pieniądze zakupiłem wodoodporny odbiornik GPS. Dzięki też chłopakom ze świnoujskiego Kitefortu.pl za serdeczne przyjęcie i logistykę. Nieoczekiwanie Christian Dittrich wylądował mnie na szwedzkiej plaży  i podwiózł na terminal promowy w Ystad.

Co myśleli o tym Twoi najbliżsi?
Obym szybko się z TYM uwinął, bo chcą jechać na wakacje Wink
A tak poważnie to żona, która zna mnie najlepiej, wierzyła w moją wytrzymałość fizyczną i psychiczną. Natomiast martwiła się, że zawiedzie sprzęt.

Część ekspertów odradzała Ci płynąć bez asekuracji. Jak odbierałeś te ostrzeżenia?
Raczej nikt nie był ekspertem w tej dziedzinie i nie mieli pojęcia jak się przygotowuję do tej wyprawy. Denerwowała mnie ich niewiedza ale i napędzała jeszcze mocniej.

Ile kosztował Cię cały ten projekt włącznie z kosztami utopionego klapka
Całkowity koszt to spory wydatek finansowy ale też masa nerwów i ogromny wkład energii. No a jeśli chodzi o klapki to były bezcenneCry

Czy byłeś w stanie wyspać się przed porannym startem?
Dobre pytanie. Specjalnie położyłem się wcześniej ale około północy kolega zadzwonił raz jeszcze z prognozami... potem nie udało mi się już zasnąć.

Na jakim sprzęcie płynąłeś i jakie miałeś ze sobą dodatkowe wyposażenie?
Sprzęt to freeride’owy latawiec Crazy Fly 2011 Moo Wii o powierzchni 11m2. Deska typu twintip MASTER KITEBOARDING 135cm długa i 44cm szeroka.
Ten sprzęt sprawił się doskonale!
Najważniejsze dodatkowe wyposażenie to oczywiście satelitarny nadajnik wzywania pomocy ACR SarSAT System. Do tego dwa odbiorniki nawigacyjnego systemu GPS, lokalizator, krótkofalówka o mocy 5 wat, flara dymna i świetlna, kamizelka GUL PRO. Reszta jest mniej ważna.

Napisz parę słów o planie awaryjnym, gdyby doszło do na przykład niespodziewanego uszkodzenia sprzętu.
Plan był prosty: póki mogę płynąć i nic się nie dzieje ze sprzętem, prę do przodu. W razie jakiegokolwiek uszkodzenia sprzętu zwijam latawiec w formę tratwy i włączam system ratunkowy. Czekam.

W niedzielę na świnoujskiej plaży podjąłeś odważną decyzję wiedząc, że przy południowych kierunkach wiatru nie masz szans na powrót. Przyznaj szczerze – miałeś wątpliwości?
Nie, nie miałem. Byłem pozytywnie nastawiony i czekałem od dawna na ten dzień.

Czy latawiec o powierzchni 11m2 nie okazał się za duży na panujące warunki na Bałtyku?
Idealny. Na środku morza miejscami wiało ponad 25 węzłów. Mimo tego nie wykorzystywałem pełnej redukcji mocy latawca.

Jak spisywała się deska? Zdarzyło Ci się ją zgubić?Najlepszy wybór! Oczywiście, że zdarzyło i to kilkanaście razy.  Ciągła koncentracja nad prowadzeniem latawca i deski przy baksztagu  nie zawsze była 100 procentowa,  wówczas chwila nieuwagi i deska zahaczała dziobem o wodę. Sekundę później byłem w wodzie już 5 metrów od niej.

Gdzie można zobaczyć wydruk trasy?
Czekam właśnie, aż Jurgen ściągnie dane z Garmina i wówczas umieści to na internecie. Wg mojego GPS przepłynąłem 107,5 morskich mil w ciągu 10 godzin i 43 minut.

Co miałeś ze sobą do picia i jedzenia?
2 litry wody z glukozą w camelbagu (miał porobione dziury w powłoce zewnętrznej, aby nie zbierała się w nim woda morska) i tubki z żelem energetycznym.

Trochę krępujące pytanie ale często zadawane przez nieświadomych:  jak radziłeś sobie z potrzebami fizjologicznymi. Na Bałtyku nie ma parkingów z WC i fast foodami?
W związku z tym, że miałem bieliznę termoaktywną pod suchym kombinezonem, założyłem pampersa (tak samo jak kierowcy w kultowym 24 godzinnym wyścigu w Le Mans). Musiałem przecież  wejść  na prom  jak człowiek. A na walizkę ciuchów nie miałem miejsca.

Czy południowy wiatr okazał się lepszy niż zachodni mimo tego, że musiałeś zrobić chyba ze dwa razy dłuższą trasę?
Południowy był bezpieczniejszy, gdyby coś się stało ale zachodni na pewno byłby szybszy.  

Czy spotkałeś po drodze jakieś statki, promy, statki rybackie lub jachty? Jeśli tak czy udało Ci się nawiązać z nimi jakikolwiek kontakt?
Od statków uciekałem - były faktycznie duże. Koncentracja nie pozwalała mi na używanie sprzętu podczas rejsu i pogaduchy na radiu. Odpoczynek nie był komfortowy, bo będąc w wodzie traciłem kontrolę nad latawcem, bo zdarzały się uderzenia fali wyrzucające mnie w dół wiatru i wówczas latawiec zostawał za moimi plecami – groziło to przekręceniem latawca lub jego upadkiem.

Jakie warunki panowały na morzu? Gdzie było najgorzej?
Oczywiście najgorsze warunki rozpoczęły się za niemiecką wyspą Rugia. Mocny wiatr, który wiał już kilka dni rozbujał morze. Fale dochodziły do 5-6 m. Jakieś kilka kilometrów za Rugią usłyszałem z mojej krótkofalówki ostrzeżenie o sztormie nadane przez niemieckie służby meteo. Ale według moich prognoz wiatr raczej miał siadać, więc może sztorm właśnie trwał?

Dlaczego zamókł Ci telefon?! Byliśmy poważnie zaniepokojeni brakiem sygnału od Ciebie.
Telefon miałem w Aquapacku na ramienu. Po upadku z deski musiał się rozszczelnić i po prostu znalazła się tam woda.

Łapały Cię skurcze?
Tak. W stopy. Ale nie zwracałem  na to uwagi mimo, że bolało. Przypomniałem sobie wtedy twoje słowa.

Czy przechodziłeś kryzysy fizyczne i czy miałeś chwilę zwątpienia w dopłynięcie do celu?
Kryzysy? Raczej złość, że mając około 30 kilometrów do brzegu według współrzędnych jeszcze go nie było widać.

Jak kierowałeś się na cel?
Mój odbiornik GPS miał wprowadzone współrzędne Ystad (N55o25’ E13o48’). Pewnie nigdy ich nie zapomnę. W każdym momencie widziałem na wyświetlaczu tego małego urządzenia kierunek i malejącą odległość do celu.

Jak długo płynąłeś nie widząc lądu?
Myślę, że około 6 godzin.

Przepływając obok Arkony (ostatni czubek lądu po południowej stronie Bałtyku) wiedziałeś, że jeśli popłyniesz dalej to nie ma żadnych szans powrotu. Czy myślałeś o tym?
To była połowa drogi, której pierwsza część poszła całkiem nieźle. Pomyślałem, że zdążę jeszcze na prom o 14.30. Dopiero potem okazało się, że drugi etap trwał  5 godzin dłużej niż planowałem.

Robiłeś sobie jakieś przerwy na posiłek, picie, odpoczynek?
Bardzo krótkie - fale przeszkadzały a kolejne starty były coraz boleśniejsze dla mięśni nóg.

Co poczułeś jak zobaczyłeś pierwszy raz brzeg Szwecji?
Poczułem siłę  i ulgę. Wiedziałem, że wkrótce dopłynę. A te punkty w oddali to nie są statki tylko drzewa Smile

Co zrobiłeś jak wylądowałeś na brzegu po drugiej stronie Bałtyku po 12 godzinach walki sam na sam z żywiołem?  
Uśmiechnąłem się na widok tylko jednego klapka. Wypłynąłem z parą klapek, które miałem przytroczone do plecaka. Drugi gdzieś sobie teraz dryfuje po Bałtyku. Jakby ktoś gdzieś słyszał o wyłowionym klapku to proszę o kontakt Wink
Zanim wylądowałem, płynąłem wzdłuż brzegu do Ystad, szukając odpowiedniego miejsca na lądowanie latawca. Kiedy zobaczyłem dużą grupę surferów i paru kajciarzy wiedziałem, że to jest to. Niestety jak zszedłem na plażę nikt nie potrafił zgasić latawca, bo akurat wszyscy kajciarze byli na wodzie. Po chwili zauważyłem kogoś pędzącego na rowerze w moją stronę. Okazało się, że od jakiegoś czasu jechał za mną czekając, aż wyląduję na plaży, bo zdał sobie sprawę, że jest świadkiem czegoś wyjątkowego. Tą przypadkową osobą był nie kto inny a Christian Dittrich, znany na całym świecie były projektant desek kitesurfingowych firmy North Kiteboarding a aktualnie producent własnych desek Tablas. To on wylądował mnie na szwedzkiej plaży  i podwiózł na terminal promowy w Ystad. Po drodze okazało się, że mamy wspólnych znajomych!

Na pewno miałeś tonę przygód. Którą zapamiętałeś najbardziej?
Może tą że żółte elewatory w Ystad okazały się drobnicowcem który mi odpłynął w oddali. Poza tym pełna koncentracja czasami się luzowała i w tym samym momencie leciałem z deski do wody.

Szczerze – spodziewałeś się takiego oblicza Bałtyku?
Na początku byłem mile zaskoczony warunkami: była płaska woda. Potem pojawił się czop a na koniec gruby wave.
Po płaskiej wodzie płynąłem około 40-47 km/h. Było pięknie. Pomyślałem, że Błękitna Wstęga Bałtyku będzie moja i zdążę jeszcze na prom o 14.30. Pomyliłem się...

Nie miałeś żadnych ciuchów, butów. Jak przebyłeś 10k do Ystad z deską kitesurfingową, latawcem i całym bajzlem jaki miałeś na sobie?
Zabrałem ze sobą w plecaku torby znane wszystkim polskim kajciarzom (IKEA). Po przebraniu się zapakowałem tam sprzęt i bieliznę termoaktywną,  którą miałem pod suchaczem. Christian podwiózł mnie na terminal promowy za co serdecznie dziękuję i pozdrawiam!

Czemu tak późno poinformowałeś świat o swoim sukcesie? (sygnał o tym, że jesteś już w Szwecji dotarł do nas dopiero po 4 godzinach). Wielu kajciarzy z całej Polski przeżywało to jak najczarniejszy horror. Mi również przybyło parę siwych włosów. Nie wyobrażam  sobie przez co przechodziła Twoja rodzina.
No niestety Aquapack [wodoszczelna torebka] nie wytrzymał. Mimo zamknięcia  woda zalała telefon. Po wylądowaniu dzwoniłem do domu z komórki szwedzkiego surfera i poinformowałem, że jestem cały i zdrowy w Szwecji. Telefon odebrała moja mama a żona i córka były poza domem. Mając zalany telefon nie znałem numerów do osób pilotujących mój rejs.

Forum kitesurfingowe zanotowało rekordową ilość wejść w czterech ostatnich godzinach niepewności. Ludzie specjalnie się rejestrowali, aby napisać choć jedno zdanie, które miało dodać Ci sił, wiary – nie pytaj mnie o racjonalne wytłumaczenie takich zachowań :) Musi być to dla Ciebie bardzo motywujące i sympatyczne.
Było. Dziękuje wszystkim za dodawanie otuchy i gratulacje. To było COŚ!!!

Możesz zdradzić jakie były pierwsze słowa skierowane do najbliższych?
Cieszymy się razem z tobą!!!

Jaka była reakcja obsługi terminalu, służby granicznej, jak przeszedłeś przez security?
Na terminal wszedłem boso, z deską pod pachą i dwoma siatkami z Ikea. Obok kas siedziało kilku motocyklistów odzianych w czarne skóry czekających na prom. Kiedy mnie zobaczyli ich wyrok był jednoznaczny: Chyba go okradli Laughing

Jakim promem wracałeś do kraju? Jak poradziłeś sobie na statku bez ciuchów, telefonu i PSP? To szczyt sezonu i prom zapewne był pełen pasażerów. Miałeś siły, aby celebrować z załogą i pasażerami swoje zwycięstwo?
Na promie m/f Polonia spotkałem parę znajomych osób (barmani z kitesurfingowych zawodów Sea&Sky). Mocno byli zdziwieni ale skorzy do pomocy. Postawili mi piwko i skierowali do zarezerwowanej kabiny, abym mógł odpocząć. Pasażerowie byli w szoku,  bo cały czas chodziłem na bosaka w boardszortach [krótkie spodenki] kulejąc od zakwasów. Dziwnie się na mnie patrzyli...

Czy ktoś oczekiwał na Ciebie w Świnoujściu w poniedziałek rano?
Tak, chłopaki z Kite Fort Świnoujście zadbali o logistykę. Serdecznie im za to dziękuje!

Nagrywałeś film podczas podróży. Mam nadzieję, że nie zalałeś kamerki GoPro i zobaczymy wkrótce materiał video.
No niestety kamerę miałem przymocowaną do kamizelki wypornościowej. Po paru upadkach kamera zsunęła się do tyłu. Na dużej fali nie byłem w stanie jej włączyć, bo każda dekoncentracja kosztowała mnie utratę deski. Pracowałem latawcem non stop, jak to się robi płynąc pełnym kursem, a o siedzeniu w wodzie przy takich falach nie było mowy. Fale mnie spychały, latawiec zostawał za mną i przepadał. Pełna kontrola baru [drążka sterującego] non stop. Zresztą to widać do dziś po odciskach na  moich rękach.  Zrobiłem tylko kilka zdjęć (i to słabych) w Szwecji. Żałuje, że mam tak mało materiałów foto-video.

Jesteś już wpisany w historię polskiego kitesurfingu. Teraz czas na wywiady, autografy... Kiedy wracasz na wodę? Czy może potrzebujesz trochę czasu na odpoczynku od deski?
Cieszę się, że ten wyczyn nie przeszedł bez echa. Mam nadzieję, że  tak  duża promocja pomoże polskim zawodnikom w zdobyciu dobrego sponsora i będą mieli możliwości  startowania nawet w odległych krajach. Zdziwisz się ale właśnie wszedłem do wody ze sprzętem już  drugiego dnia ale czego się nie robi dla TVP ;) [kręcenie materiału]. Moje nogi wracają do formy i już nie mogę się doczekać dobrej sesji na wodzie.

Jest jeszcze za wcześnie, aby to oceniać ale na pewno dzięki Tobie sporo ludzi usłyszało o kitesurfingu. Na pewno część z nich zainteresuje się tym sportem. Co byś poradził takim osobom?
Jeżeli zaczynacie przygodę z kitesurfingiem to róbcie to z rozwagą pod okiem doświadczonych instruktorów. 

Czy ten heroiczny wyczyn wpłynął w jakiś sposób na Ciebie?
Mam nadzieję, że uśmiech długo nie zniknie z mojej twarzy.

Przepłynąłeś Bałtyk samotnie ale przygotowania nie były chyba samotne? Chciałbyś komuś przy tej okazji podziękować?
Oczywiście że tak!
Rodzince - że wytrzymują.
Dostawcy latawców  Crazy Fly i ekipie ze sklepu Easy Surf w Chałupach.
Jackowi Gadzinowskiemu i Piotrkowi Maruszewskiemu za pomoc w kontaktach z mediami.
Wojtkowi Jurgenowi i Maćkowi Czucha (Kiterewa.pl), że pracuję nad wizualizacją mojej trasy.
Louisowi Tapper i Danielowi Koziróg (KiteClub.pl) za bezcenne rady i konsultacje meteo. Grzegorzowi Gawlikowi za pomoc finansową.
Chłopakom z Kitefortu za miłe przyjęcie i logistykę w Świnoujściu.
Christianowi Dittrich za pomoc po szwedzkiej stronie.
Rafałowi z SarSATU  za stróżowanie nade mną gdzieś tam z kosmosu.

Ten sukces również jest ich!!!

Serdecznie podziękowania należą się też wszystkim, którzy wierzyli że dam radę.

Wysłałeś Mariuszowi pocztówkę z Ystad, który prosił Cię o to startując Twój latawiec w ten historyczny rejs?
Hahahaha - nawet tego nie słyszałem. Nie, niestety. Ale miałem tylko kartę kredytową i nawet w kiosku na promie nie chcieli sprzedać mi skarpetek, bo nie mieli terminala.

Na zakończenie. Szukam jakiegoś dobrego sponsora, abym mógł realizować swoje kolejne projekty. Zapewniam, że równie medialne!
Na razie daję lekcje kursantom, pływam i cieszę się wiatrem...

Pozdrowienia.
Janek Lisewski

Master Kiteboarding

PS. Więcej informacji można znaleźć na stronie Janka:

http://masterkiteboarding.com

Historia projektu, oferowanej pomocy, kibicowanie, emocje sięgające zenitu zapisane w dniu rejsu oraz dłuuuga lista gratulacji na kiteforum.pl:

http://www.kiteforum.pl/forum/viewtopic.php?f=1&t=37645

Wywiad przeprowadził Marek Rowiński Sr.